Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoleni do pomagania. Terytorialsi z powiatu makowskiego opowiadają o swojej służbie

Renata Jasińska
Renata Jasińska
Na zdj. Agnieszka Bujnowska (w środku)
Na zdj. Agnieszka Bujnowska (w środku) Archiwum prywatne
Są wśród nich zarówno świeżo upieczeni absolwenci szkół średnich, uniwersytetów, jak również osoby z długoletnim stażem pracy. Są pracownicy magazynów, fabryk, nauczyciele i dyrektorzy dużych firm. Kawalerowie i panny, matki i ojcowie. Nie łączy ich nic poza faktem, że wszyscy postanowili zasilić szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej. Kiedy więc przychodzi odpowiedni moment wkładają mundur i udają się w wyznaczone miejsce kolejnego szkolenia.

Ze „Strzelca” do WOT-u

- Najbardziej niesamowite jest to, że tam są ludzie w różnym wieku, w innym momencie życia i kariery zawodowej. Z różną pozycją w społeczeństwie i z różnymi doświadczeniami. Jest człowiek, który wykonuje proste prace fizyczne i jest rektor politechniki. A kiedy zakładamy mundury, stajemy się równi wobec siebie, współpracujemy i nawzajem sobie pomagamy - mówi Sebastian Jaworski z 5. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej, na co dzień mieszkaniec Zakrzewa (gm. Karniewo).
I choć sam jest dopiero świeżo upieczonym absolwentem technikum żywienia i usług gastronomicznych, przyznaje, że Wojska Obrony Terytorialnej nie były jego pierwszym zetknięciem z bronią i mundurem.
- Od 4 lat należę do Jednostki Strzeleckiej 1026 „Strzelec”. Tam opanowałem materiał na tyle, by zrozumieć co mnie czeka w wojsku. Choć oczywiście bardziej teoretycznie niż praktycznie. Sam też interesuję się wojskowością i obronnością kraju. Od października rozpoczynam studia na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne– wyznaje.
Z wojskiem miał styczność w domu rodzinnym. – Mój tata był kiedyś żołnierzem łączności, ale potem postanowił przejść do cywila - mówi. - Wstąpienia do wojska nigdy mi nie odradzał, raczej bał się, że sobie nie poradzę. Myślę, że teraz, choć już go z nami nie ma, to jest ze mnie dumny – wyznaje.

Najpierw badania, potem szkolenie

Żeby dostać się do Terytorialsów nasz rozmówca musiał przejść badania lekarskie i psychologiczne. Potem było jeszcze 16-dniowe szkolenie. Najpierw teoretyczne, potem praktyczne. – To szkolenie unitarne z zakresu musztry, taktyki i zachowania się jako żołnierz. Nie było łatwo, choćby ze względu na panujące wtedy upały. Ale mimo to każdy z nas z mniejszym, bądź większym trudem to szkolenie przeszedł – opowiada Sebastian.
To właśnie w trakcie trwania szkolenia uświadomił sobie, że dokonał właściwej decyzji. Jak sam mówi w WOT odnalazł siebie - Byłem pod wrażeniem jak w ciągu tak krótkiego czasu, człowiek może zmienić podejście do życia. Na początku byliśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, potem zżyliśmy się jak rodzina. Nawet miałem taką sytuację, że spotkałem kolegę, z którym zbytnio za sobą nie przepadaliśmy w szkole, a na szkoleniu zaczęliśmy się świetnie dogadywać – śmieje się nasz rozmówca.

Tam każdy dostosowuje się do regulaminu, nikt się nie buntuje, nie wyrywa przed szereg. Obowiązuje zasada, że cała kompania jest tak silna, jak jej najsłabsze ogniwo, więc żeby stawać się lepszymi, musimy sobie wzajemnie pomagać. Ktoś nie daje rady, drugi przejmuje plecak, komuś czegoś zabraknie, inni się podzielą

– zapewnia i dodaje, że to zachowania, które są zupełnie inne, od tych spotykanych codziennie na ulicy. – Na co dzień, każdy się gdzieś się spieszy, biegnie z zegarkiem w ręku, nie ma czasu na oglądanie się za siebie, a w wojsku… Tam wszystko jest poukładane.

Co z wojskową dyscypliną?

– Jak to w wojsku, nie można sobie za dużo pozwolić, ale instruktorzy są wyrozumiali. I potrafią nawet pochwalić, choćby ta pochwała miała być tylko skinieniem głowy – stwierdza.
O kondycję fizyczną jak dodaje martwić się nie musiał, gdyż od kilku lat regularnie ćwiczy na siłowni i jeździ na rowerze.

W 5. Brygadzie jest również Agnieszka Bujnowska z Rzewnia. Na co dzień mama dwóch synów 14 i 20-letniego. Zawodowo - od 29 lat pracuje jako nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej.
- W pracy zawodowej, która jest moją wielką pasją, osiągnęłam już właściwie wszystko co chciałam osiągnąć. I przyszedł taki dzień, że chciałam coś zmienić w swoim życiu – mówi i dodaje, że wstąpienie w szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej było strzałem w dziesiątkę. – Lubię pracować z ludźmi, z nimi przebywać, rozmawiać, realizować wspólne przedsięwzięcia. I nie boję się nowych wyzwań, mam w sobie taką chęć sprawdzania się w nietypowych, niecodziennych sytuacjach.
A przy tym nie musze rezygnować z pracy zawodowej, z życia rodzinnego, mogę wszystko łączyć tak, aby żadna dziedzina życia nie ucierpiała.

Wysiłek, który pozwala odpocząć

Bycie Terytorialsem jak zapewnia zmusza człowieka do większej dbałości o sprawność fizyczną, choć tej, i wcześniej pani Agnieszce nie brakowało. – Całe moje życie związane jest z aktywnością fizyczną. Był czas, że brałam udział w zawodach sportowych i strzeleckich, w których osiągałam dobre wyniki. Przez ostatnie trzy lata prawie codziennie uprawiam Nordic Walking. Biegam, pływam i ćwiczę, więc jakoś specjalnie nie bałam się, że sobie nie poradzę pod względem fizycznym – opowiada.
Ale nie zawsze jest łatwo. – Rotacje są intensywne i wysiłek jest dość duży. Zajęcia trwają od rana do nocy, więc sam fakt, że jesteśmy w pełnym umundurowaniu, z tym wielkim zasobnikiem górskim, który waży przynajmniej kilkanaście kilogramów, to już jest męczące – opowiada.

Ale prawda jest taka, że im szkolenie jest cięższe, im podejmujemy trudniejsze zadania, tym wszyscy wracają bardziej zadowoleni. Bo wtedy człowiek ma taką satysfakcję, że dało się radę. Ja zawsze po takiej weekendowej rotacji psychicznie czuję się bardzo wypoczęta i z prawdziwą przyjemnością i nową energią wracam do pracy zawodowej i obowiązków domowych.

Najwięcej satysfakcji dają naszej rozmówczyni szkolenia strzeleckie i z udzielania pierwszej pomocy – Cieszę się, że na to kładziony jest szczególny nacisk. Wiedza i umiejętność z zakresu udzielania pierwszej pomocy może się przydać każdemu w życiu codziennym. Po tylu zajęciach i ćwiczeniach człowiek wreszcie może się czuć w miarę pewnie. I myślę, że kiedy przyjdzie potrzeba, by udzielić komuś pierwszej pomocy, wykorzystam to, czego się nauczyłam na szkoleniach i dobrze sobie poradzę – dodaje.

Wsparcie daje siłę

Agnieszkę Bujnowską przez cały czas wspierają najbliżsi. - I moje dzieci i mąż motywowali mnie od momentu podjęcia decyzji o wstąpienia do WOT-u. To dla mnie bardzo ważne. Oni widzą, że jestem szczęśliwa i są ze mnie dumni. A w czasie mojej nieobecności przejmują obowiązki domowe i muszę przyznać, że wspaniale się z tego wywiązują.
To co jednak najbardziej wzruszyło panią Agnieszkę, to reakcja jej rodziców – Ich spojrzenie, kiedy przyjechali na przysięgę i zobaczyli swoją córkę w mundurze wśród innych żołnierzy. Wiem, że byli naprawdę dumni i szczęśliwi.

Złożenie przysięgi to zwieńczenie szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej i początek wojskowego życia. – Z WOT-u można odejść w każdej chwili, jednak przysięgę składa się na całe życie – mówi Sebastian.

Oboje zgodnie podkreślają, że nie zamierzają rezygnować, bo duma z noszenia munduru i świadomość, że mogą kiedyś być potrzebni innym ludziom, jest w nich wielka.

Żołnierz to człowiek, który musi być odważny, który w trudnej sytuacji nie będzie bał się podejmować decyzji. A my jesteśmy szkoleni nie tylko do ewentualnego udziału w konfliktach zbrojnych, ale też do pomagania lokalnej społeczności, w razie zagrożenia czy klęsk żywiołowych

– mówi Agnieszka Bujnowska.
Zaś Sebastian dodaje – Takie szkolenia, chociażby z obsługi broni uważam, że mogłoby się przydać każdemu. Zaś to poczucie, że w razie trudnej sytuacji będziemy mogli zrobić coś nie tyle dla siebie, co dla innych ludzi i dla kraju, daje naprawdę prawdziwą satysfakcję.

Zobacz inne materiały

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na makowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto