Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maków Maz. Czy lekarka zachowała się niedopuszczalnie?

Beata Dzwonkowska
pixabay
Stanisław Olkowski zgłosił się do ortopedy z bolącym barkiem. Wizyta jednak - jak mówi - nie przebiegła w przyjaznej atmosferze.

Stanisław Olkowski mieszka w Makowie. W styczniu poszedł do lekarza rodzinnego z bolącym barkiem. - Zaczął mnie boleć bark. Nie wiem od czego, ale ból był nie do zniesienia. Poszedłem więc do lekarza rodzinnego.
Dostałem skierowanie do ortopedy - opowiada pan Stanisław. - Zgłosiłem się więc do pani Katarzyny Kuli, ortopedy, która od niedawna przyjmuje w makowskim szpitalu. Młoda lekarka, myślałem więc, że trafiłem w dobre ręce.

Po długim wyczekiwaniu w kolejce pan Stanisław wszedł do gabinetu lekarskiego. - Okazało się, że lekarz rodzinna zamiast "bóle barku" wpisała w skierowaniu "bóle kręgosłupa". Ortopeda nie chciała więc mnie przyjąć. Wyjaśniłem, że każdy może przecież popełnić błąd, że przyniosę właściwe skierowanie, ale żeby mi pomogła, bo po prostu bardzo mnie ten bark boli. Pani doktor jednak stwierdziła, że takiego skierowania nie przyjmie. Dla lekarza liczy się tylko papier, a nie człowiek - mówi rozżalony mężczyzna.

Prawy bark zamiast lewego
Z właściwym skierowaniem pan Stanisław znów trafił do ortopedy. Tego dnia także przyjmowała Katarzyna Kula.
- Miałem właściwe skierowanie, więc byłem pewny, że wszystko już będzie w porządku. Pani doktor wypisała mi skierowanie na prześwietlenie bolącego barku. Kiedy zgłosiłem się na rentgen okazało się, że pani doktor wskazała prześwietlenie prawego barku, a boli mnie lewy. Na szczęście panie w rentgenie podeszły z sercem do pacjenta i prześwietliły właściwy bark. Wróciłem do pani doktor i nie omieszkałem powiedzieć, że skrytykowała pomyłkę koleżanki po fachu, lekarza rodzinnego, a sama popełniła błąd - mówi pan Stanisław. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań pomiędzy pacjentem a lekarzem. Ostatecznie pani doktor napisała skierowanie na rehabilitację.

- Poprosiłem, żeby napisała na skierowaniu "pilne", ale nakrzyczała na mnie, że mi się nie należy, żebym już do niej nie przychodził więcej i żebym wybrał innego lekarza. No to wyjaśniłem, że nie jestem tu dla przyjemności i
chętnie wybrałbym innego lekarza, ale akurat zawsze kiedy jestem w szpitalu, przyjmuje właśnie pani doktor - pan

Stanisław nie ukrywa wzburzenia. Uważa że został potraktowany jak intruz.
- Powiedziałem pani doktor, że chyba nie robi mi łaski przyjmując mnie, bo pracuje w służbie zdrowia i ma służyć
pacjentowi, to usłyszałem, że nie jest moją służącą. Mimo nieprzyjemnej atmosfery zapytałem panią doktor czy
przypisze mi jakieś leki na ten bark, choćby przeciwbólowe, bo nie mogę normalnie funkcjonować. Nie zgodziła się.
To nie koniec konfliktu. Kiedy pan Stanisław udał się innego dnia na rehabilitację, aby umówić się na zabiegi
okazało się, że skierowanie jest niepodpisane przez panią doktor.

- W tym momencie, powiem szczerze, miałem dosyć. Może nawet pani doktor zrobiła to specjalnie? Nie wiem. Może tak ostro bym nie zareagował, gdyby nie ból. Pacjent naprawdę musi przejść gehennę, zanim otrzyma pomoc. A zazwyczaj przeszkadza biurokracja, bo lekarze patrzą na nas nie jak na człowieka, ale jak na kolejny papierek i ściągnięcie pieniędzy z NFZ. Panie w rehabilitacji podpowiedziały mi, że tego dnia pani doktor jest na oddziale, żeby wejść i poprosić o podpis, bo bez niego skierowanie jest nieważne. Kiedy wszedłem na oddział i pani doktor mnie zobaczyła od razu zaczęła krzyczeć, że tego już za wiele, że ją prześladuję, że nie chce mnie widzieć. To powiedziałem, że też nie chce jej widzieć i że nie byłoby mnie tutaj, gdyby pani doktor nie popełniała tylu błędów. Z niechęcią podpisała skierowanie. Czy tak zachowuje się lekarz? Popełnia błędy i jeszcze za to wyżywa się na pacjencie. To oburzające. Może pani doktor przemyśli swoje nastawienie wobec pacjentów, którym powinna pomagać, a nie utrudniać leczenie - kończy opowieść pan Stanisław.

Błędy spowodowane zmęczeniem
Lekarz ortopeda odpiera zarzuty pana Stanisława i uważa, że to pacjent zachowywał się nagannie. - Tłumaczyłam, że nie mogę przyjąć skierowania, które jest wypisane na kręgosłup, a nie na bark. To chyba logiczne. Fundusz by mi nie zwrócił pieniędzy. Niestety pewnej biurokracji nie da się obejść, trzeba się do niej
stosować. Poprosiłam, aby pacjent przyszedł ponownie z właściwym skierowaniem- wyjaśnia lekarz. Kiedy pytam o
przyczyny błędu w wypisie skierowania na rentgen tłumaczy się zmęczeniem.

- Faktycznie napisałam prawy bark zamiast lewy. Mój błąd, ale tej nocy operowałam pacjenta, a rano miałam dyżur w przychodni, gdzie w kolejce czekało kolejnych 40 cierpiących pacjentów. Byłam zmęczona, mogłam faktycznie popełnić błąd. Pacjent jednak przy następnej okazji naskoczył na mnie i zachowywał się niegrzecznie. Nie miałam wcześniej takiej sytuacji z żadnym innym pacjentem. Poprosiłam, żeby wybrał innego lekarza ortopedę, bo ja nie chcę mieć z tym panem więcej do czynienia. Zgłosiłam to nawet pielęgniarkom, żeby nie rejestrowały tego pacjenta do mnie w przyszłości - mówi. - Pacjent chciał, abym na skierowaniu na rehabilitację napisała "pilne", jednak w mojej ocenie nie było to konieczne, jest wielu innych pacjentów, którzy wymagają szybkiej interwencji i pomocy. Więc odmówiłam.

Pani doktor inaczej opisuje także wizytę pana Stanisława na oddziale szpitalnym, kiedy przyszedł po brakujący w
skierowaniu na rehabilitację podpis.

- Od razu zaczął krzyczeć jaką to jestem lekarką. Faktycznie zrobiłam błąd, ale nie specjalnie przecież. Cały
oddział słyszał naszą wymianę zdań. Nie zgadzam się z zarzutem, że potraktowałam pacjenta źle. Rzeczywiście
zrobiłam kilka błędów, ale uważam, że to pacjent zachowywał się niewłaściwie - mówi nam pani doktor.

Interweniował rzecznik praw pacjenta
Pan Stanisław zgłosił sprawę do rzecznika praw pacjenta, Urszuli Grochowskiej.
- Rozmawiałam z pacjentem. Przeprosiłam go za zachowanie lekarki. Rozmawiałam też z panią doktor, która swoje
błędy tłumaczyła zmęczeniem. Pani doktor jest młodą osobą, myślę, że wyciągnie wnioski na przyszłość. Musi być
wypoczęta przed dyżurem w przychodni, gdyż na jej trafną poradę i pomoc czeka tu kilkudziesięciu pacjentów. Jeżeli chodzi o tę konkretną sprawę to pod względem leczenia wszystko dobrze się skończyło, pacjent otrzymał skierowanie na rehabilitację. Myślę, że temat został zamknięty i do ponownej takiej sytuacji nie dojdzie - mówi Urszula Grochowska.

Dodaje, że trafiają do niej bardzo różne sprawy. - Większość pacjentów składa pisemne skargi. W pierwszej połowie 2014 roku było ich 4 plus jedna pochwała. Drugie półrocze z tego co pamiętam było jeszcze korzystniejsze dla nas. Dodatkowo na każdym oddziale znajduje się książka skarg, wniosków i pochwał. I tutaj otrzymujemy zazwyczaj najwięcej pochwał - mówi pani rzecznik.- Poza tym sprawy, którymi się zajmuje są bardzo różne i wymagają indywidualnego podejścia. W każdym razie każdy pacjent może się do mnie zgłosić, wspólnie znajdziemy rozwiązanie - puentuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na makowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto